Z wizytą w muzeum marki Harley-Davidson w Milwaukee, Wisconsin

W maju tego roku miałem okazję odwiedzić muzeum Harleya-Davidsona w amerykańskim Milwaukee i pomyślałem, że w przedświątecznej gonitwie zrobicie sobie kilka chwil przerwy, aby obejrzeć kilka zdjęć.

Od razu przyznam, że nigdy nie byłem miłośnikiem tej marki. Owszem, podobają mi się harleje i związany z nimi styl życia, ale nie na tyle, żeby stać się jednym z wyznawców tej „motocyklowej religii”. Ale jak już przydarzyła się okazja, że wraz z kolegami i koleżankami z Tygodnika Podhalańskiego znalazłem się w Milwaukee – nie można było odpuścić takiej okazji.

W obszernym hangarze zebrano ogromną ilość motocykli. Choć te pierwsze, z początku XX wieku, to bardziej rowery z silnikami, niż motocykle – robią wrażenie. Idąc alejkami można oglądać ustawione chronologicznie maszyny, a na nich rok produkcji. Na mnie największe wrażenie zrobiły te z okresu II Wojny Światowej, z koszem i jodełkowanymi oponami – nadały by się na Podhale 🙂

Jest też dział, gdzie zebrano wszelkie udziwnione harleje, customy, wymalowane, przystrojone czy „zespawane” z dwóch – cuda. Są i te filmowe, z Easy Ridera czy Terminatora. Osobne działy przedstawiają motocykle wyścigowe, do skoków, do trialu, do zawodów na ćwierć mili – jest wszystko.

Ciekawą część stanowi nowoczesna, multimedialna baza dźwięków różnych rodzajów silników produkowanych przez H-D. Jednym kliknięciem możesz włączyć to, co cię interesuje, a świetne nagłośnienie sprawia, że od razu po plecach przechodzą ciary. Nie zabrakło działu z innymi produktami marki – motorynki, skutery śnieżne, elektryczny ścigacz – w życiu bym nie pomyślał, że harlej takie coś robił.

I wreszcie coś najbliższego mnie – potężne turystyki. Piękne. I ten jeden, jedyny, przygotowany na stulecie marki, z podpisami wszystkich osób związanych z produkcją harleja.

Zaciekawiła mnie historia motocykla z Japonii, którego porwało tsunami i wyrzuciło po latach na wybrzeżu Kanady. Właściciel parkował w kontenerze i cały ten kontener dryfował po oceanie. W stanie w jakim go znaleziono pozostaje jako pomnik pamięci tych, którzy zginęli.

Do muzeum Harley-Davidson w Milwaukee warto pojechać. Nawet, jeśli to tej pory patrzeliście na tę markę bez większych emocji. Piękna legenda, tradycja, odpowiednio podtrzymywany kult i miliony zakręconych harlejowców na, których od wizyty w USA zdecydowanie lepiej rozumiem 🙂

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.