Ma 56 metrów wysokości, trzyma w ryzach około 200 milionów metrów sześciennych wody, a pod deptakiem pracują dwie potężne turbiny i generatory o wadze około pół tysiąca ton. Robi wrażenie, prawda?
Pomysł zbudowania zapory na rzece Dunajec pojawił się już w 1905 roku. Z biegiem lat pojawiły się plany budowy czterech zbiorników na najgroźniejszych dopływach karpackich górnej Wisły: w Rożnowie i Czorsztynie na Dunajcu, Porąbce na Sole i Mucharzu na Skawie. W 1919 roku plany budowy czorsztyńskiej zapory opiniował specjalista i budowniczy wielu obiektów tego typu, późniejszy prezydent Gabriel Narutowicz.
Największa w Polsce międzywojennej powódź w lipcu 1934 roku sprawiła, że plany budowy zbiorników wprowadzono w życie. Jako pierwsza powstała zapora w Rożnowie (ukończona w 1941 roku), a plany do budowy zapory w Niedzicy (początkowo miała być w Czorsztynie) przygotowano w latach 1938-39.
Z powodu wojny i jej następstw, również ekonomicznych, budowę zapory rozpoczęto dopiero około 1969 roku i trwała prawie 30 lat. Z powodu inwestycji przeniesiono całą wieś Maniowy i część Czorsztyna, a pobliski Frydman został osłonięty wysokim murem. Budowlę oddano w 1997 roku w czasie „powodzi stulecia” – w dniu otwarcia zanotowano rekordowo wysoki poziom Jeziora Czorsztyńskiego.
Sama zapora to konstrukcja ziemna, choć jej betonowa korona wprowadza w błąd. Przy budowie użyto prawie dwa miliony metrów sześciennych żwiru. Poniżej zapory znajduje się elektrownia wodna z dwiema potężnymi turbinami i generatorami, o mocy 46 megawatów i wadze 250 ton każda. Sam budynek elektrowni sięga 40 metrów pod ziemię i ma 7 kondygnacji, a jego powierzchnia to ponad 171 tysięcy metrów sześciennych.
Mniejszy zbiornik wodny to Jezioro Sromowieckie, które pełni rolę zbiornika wyrównawczego. Tam również jest elektrownia wodna, ale mniejsza.
Aby dotrzeć do korony zapory musimy się kierować na Niedzicę Zamek. Sam spacer po koronie zapory trwa niedługo i jest atrakcją „bez-konieczności-ściągania-kurtki-motocyklowej”. No, chyba że planujemy dłuższy spacer lub połączenie ze zwiedzaniem pobliskiego zamku w Niedzicy. Możliwy jest również rejs gondolą do przeciwległego zamku w Czorsztynie – wtedy na takie zwiedzanie musimy już przeznaczyć dużo więcej czasu.
Ale tym razem skupimy się na wizycie na samej zaporze – do zamków wrócimy kiedy indziej. Miejsca do parkowania przy koronie zapory nie brakuje. Wiele motocykli stoi na poboczu i nie ma potrzeby płacenia za parking.
Namiary GPS: [49°25’11.4″N 20°19’15.8″E]
Wejście na koronę jest bezpłatne. W sezonie panuje tu znaczny ruch. Po środku 400 metrowego deptaka znajduje się namalowany na ziemi trójwymiarowy obraz „Moc Żywiołów”. Jeśli stanie się w odpowiednim miejscu (zaznaczone), to widać coś w rodzaju przekroju przez tamę i pracujące tam turbiny. Na końcu deptaka można wyczytać ciekawe rzeczy na znajdujących się tam tablicach informacyjnych.
Z korony zapory rozciąga się piękny widok na okolicę. Z jednej strony na Jezioro Czorsztyńskie i położone nad jego brzegiem zamki, a drugiej w stronę Jeziora Sromowieckiego i Pienin.
Wjazd na zaporę generalnie jest zabroniony, choć przez jej koronę prowadzi droga do pól dla okolicznych mieszkańców. Od czasu do czasu na zaporze organizowane są zloty motocyklowe – wtedy można wjechać na jej koronę i upamiętnić to „słit focią”.
Przy wjeździe na zaporę znajdują się budki z goframi i drobną garmażerią oraz stragany z pamiątkami. Kilkadziesiąt metrów dalej coś dla najmłodszych (chociaż nie tylko dla nich) – Park Miniatur.
Bardzo fajnie i ciekawe opisy, bez zbędnych informacji, tylko to co naprawdę jest przydatne 🙂
Jestem co prawda miłośnikiem hydrotechniki, ale dla pełnego obrazu musimy mieć świadomość, że moc 2×46 MW nie jest żadną „potężną” mocą. Moce współczesnych generatorów sięgają 1000 MW i więcej. Woda jest niestety bardzo słabym nośnikiem energii, i żeby dostać „potężne moce” potrzebujemy spadów rzędu 200-400 m i rzek z przepływami typu Jenisiej, Ob, albo Orinoko. Rzeczywista moc, jaką można osiągnąć na przepływie rzeki Dunajec, to 2 MW, patrz Sromowce Wyżne. Elektrownia szczytowo pompowa, per saldo, nic, kompletnie nic nie produkuje, jest pożeraczem energii z innych elektrowni. Jej praca, jako urządzenia stabilizującego jest zasadna, ale pamiętajmy, że nic za darmo. Jest popularna, ponieważ jej praca, jako magazynu przynosi zaledwie 25 % straty, podczas, gdy magazynowanie w wodorze przyniosłoby 70 % strat. Dodajmy też, że podstawową rolą elektrowni szczytowo pompowych nie jest i nie będzie magazynowanie zielonej energii, ponieważ ich pojemność jest zaledwie kilkugodzinna, a potrzeba nam zapasu 15-30 dni. Szczytówki mają krótki czas rozruchu rzędu 2 min, co wystarcza do zabezpieczenia systemu elektroenergetycznego, w którym czas podjazdu bloków cieplnych ze stanu minimum do max wynosi 40 minut. Zapas rzędu 4 godziny jest tu wystarczający. Dla realizacji marzeń o 100 % OZE – na pewno nie, to nie jest możliwe, powtórzmy, że tu potrzeba setek godzin pojemności.
Dzięki za ten ciekawy i merytoryczny komentarz. Pozdrawiam serdecznie!