Relacją z kilkudniowej motocyklowej wyprawy naszych zakopiańskich przyjaciół, Beaty i Jarka, rozpoczynamy tegoroczny cykl „Podhalan podróże małe i duże”. Zapraszamy do lektury!
O tym jak niespodziewanie dla nas samych dojechaliśmy do Kłajpedy
To miał być krótki, tygodniowy wypad z namiotem. Bez żadnych konkretnych planów. Jedno było pewne – pierwszą noc spędzimy w Sandomierzu. Nigdy tu wcześniej nie byliśmy, a miejscowość kusiła niezwykłymi zabytkami i aurą włoskich, zagubionych wśród winnic miasteczek. Później będziemy trzymać się wschodniej granicy i może dojedziemy nad Bałtyk. Właściwie główne założenie naszego wyjazdu zostało osiągnięte. Wylądowaliśmy nad Bałtykiem – tyle tylko, że bardziej na wschód niż się tego spodziewaliśmy.
Kłajpeda – największe morskie miasto Litwy
Decyzję o tym, że jedziemy do Kłajpedy, litewskiego miasta nad Bałtykiem, podjęliśmy w Wasilkowie pod Białymstokiem. Porzuciliśmy uroki leniwej jazdy bocznymi drogami i ruszyliśmy w stronę Suwałk. Po przejechaniu granicy wjechaliśmy na autostradę, żeby jak najszybciej pokonać dzielące nas od celu jakieś 300 km. Czas naszego urlopu gwałtownie się kurczył. Autostrady na Litwie są bezpłatne. Mają dobrą nawierzchnię. Dozwolona prędkość 130 km/h. Cena paliwa waha się od 1 do 1,13 euro. Droga, jak łatwo się domyślać, nie była zbyt ciekawa. Na rozłożystej równinie od czasu do czasu migały jeziorka i nieliczne domostwa.
Zamieszkaliśmy na kempingu Pajürio oddalonego od Kłajpedy nieco ponad siedem kilometrów. Trzeba przyznać, że miejsce jest komfortowe. Świetnie wyposażona kuchnia nie tylko w sprzęt AGD, ale również garnki, talerze, szklanki – jednym słowem wszystko co przydaje się w kuchni i jadalni, a czego z reguły nie da się upchnąć w motocyklowych kufrach. Do tego przestronna świetlica i wygodne sanitariaty. Kemping wyposażony jest w stoliki i ławy. Można przy nich rozbić namiot i mieć takie miejsce tylko dla siebie. Odległość do plaży 200 m. Za noc zapłaciliśmy 18 euro (motor, namiot i dwie osoby), ale trzeba pamiętać, że byliśmy tam już poza sezonem. Kamping czynny jest do końca września i oferuje również bungalowy. Niedaleko znajduje się przystanek autobusowy. „Czwórka” w kilkanaście minut zawiozła nas prosto do centrum.
Kamping W Kłajpedzie jest o tej porze roku puściutki.
Kłajpeda to nie tylko ruiny krzyżackiego zamku, to miasto, które wyrosło wokół rybackiej wioski. To ona stanowi starówkę . Zaskoczył nas zupełny brak „badziewiastych” stoisk z pamiątkami, mieliśmy nawet problem ze znalezieniem miejsca, w którym moglibyśmy kupić zwykłe pocztówki.
Jedyny ryneczek nastawiony na turystów znaleźliśmy na Placu Teatralnym. W jego centrum stoi pomnik Anusi z Tharau, bohaterki utworu literackiego. Wokół ustawione są stragany ze „złotem” Kłajpedy czyli bursztynami, a konkretnie biżuterią z tego niezwykłego kruszcu.
Plac Teatralny z małym ryneczkiem z pamiątkami. Na straganach głównie wyroby z bursztynu.
Po sezonie Kłajpeda jest nieco wymarła, ale w wakacje odbywa się tu mnóstwo muzycznych festiwali w tym festiwal jazzowy. Przypominają o tym jaskrawe murale na jednym z budynków. Atrakcją miasta są nietypowe rzeźby jak choćby strasznego latarnika wypełzającego z wody w porcie.
Jedna z najbardziej rozpoznawalnych rzeźb w Kłajpedzie.
Dziki półwysep
Na Półwysep Kuroński można się dostać od strony Litwy jedynie promem. Od zachodu zamyka go granica z Rosją. Warto tam dotrzeć. Oferuje fantastyczne, dzikie, bezludne plaże. Stare rybackie wioski opanowane przez artystów i turystów i delfinarium, w którym popisy fok i delfinów można podobno podziwiać w odgrodzonej od basenu grubym szkłem kawiarni. Nie zdążyliśmy ich obejrzeć, ale to doskonały powód żeby jeszcze kiedyś tu powrócić.
Na półwysep kursują dwa promy. Jeden dla pieszych i rowerzystów, a drugi dla zmotoryzowanych. Opłata pobierana jest tylko raz, przy wsiadaniu na prom. Za motor i dwie osoby zapłaciliśmy 4 euro. Cały półwysep przecina 50-cio kilometrowa droga. Kończy się na przejściu granicznym z Rosją. Zaskoczył nas punkt poboru opłat od zmotoryzowanych użytkowników drogi. Znajduje się kilka kilometrów od miejsca, do którego przybija prom. Trzeba do niego zjechać z głównej drogi. Tablice informują, że nie warto uchylać się od opłaty bo nieopłacony pojazd zostanie wyłapany przez system elektroniczny. Opłata za jednoślad wynosi 5 euro.
Ostatnia osada, a zarazem największa wioska na półwyspie to Nida. Urokliwe małe uliczki zabudowane starymi rybackimi domkami położone są tuż nad samym morzem. W Nidzie również znajduje się kamping. W 1930 roku urzeczony niezwykłym klimatem kupił tu niewielki domek Tomasz Man za powieść Budenbrookowie. Mieszkał w nim przez kilka lat z rodziną. Mierzeja Kurońska to jednak przede wszystkim wspaniała przyroda. Obszar został wpisany na światową listę dziedzictwa UNESCO. Wędrujące wydmy, rozległe plaże, sosnowe lasy sprzyjają odpoczynkowi i wyciszeniu. Na pewno tu jeszcze wrócimy choćby po to, aby zobaczyć opisywane przez przewodniki atrakcje.
Tekst i zdjęcia: Beata Denis-Jastrzębska
Svyturys – piwo z najstarszego browaru na Litwie najlepiej smakuje o zachodzie słońca.
Przeprawa promem na Mierzeję Kurońską trwa zaledwie siedem minut.
Dalej już tylko granica z Rosją. Żeby ją przekroczyć trzeba mieć wizę. Niestety nie można jej kupić na granicy tak jak kiedyś.
Bezludne, dzikie plaże Mierzei Kurońskiej.
Litewski jest trudny na szczęście większość Litwinów mówi również po angielsku lub rosyjsku.
W Sandomierzu królują rowery – to zapewne za sprawą serialu Ojciec Mateusz. My jednak polecamy zwiedzanie miasta z kryminałem Zygmunta Miłoszewskiego Ziarno Prawdy.
Sandomierskie wąwozy można zwiedzać pieszo i na motorze.
W Sandomierzu polecamy Kamping Browarny (kuchnia, świetlica i pralnia z suszarnią) Świetna lokalizacja tuż pod starówką.