Nie ma profesjonalnego wyścigu rowerowego bez obstawy motocyklistów. Na trasie odbywającego się tydzień temu na podhalańskich drogach 72. Tour de Pologne działało w sumie kilkadziesiąt jednośladów.
W czym motocykle podczas wyścigów kolarskich są lepsze niż samochody? To chyba jasne – o wiele mniejsze, węższe i dysponujące lepszym przyspieszeniem idealnie odnajdują się pomiędzy pędzącymi rowerzystami.
Motocyklistów uczestniczących w wyścigu kolarskim można podzielić na trzy grupy: mundurowi, marshale (czyli ktoś w rodzaju cywilnego funkcjonariusza 🙂 ) i cywile.
Mundurowi
Im większy wyścig kolarski – tym więcej mundurowych. Podczas TdP z wyścigiem jeździło kilkunastu funkcjonariuszy. Głównie policjanci i żandarmeria wojskowa, chociaż w poprzednich latach pojawiali się również strażnicy graniczni.
Zadaniem funkcjonariuszy zabezpieczających wyścig jest jazda przed kolumną kolarzy aby wychwycić błędy lub nieprzewidziane sytuacje podczas organizacji zabezpieczenia i skutecznie im zapobiec. Są oczami szefa zabezpieczenia i są z nim w stałym kontakcie radiowym. Informują też dyspozytora lokalnej policji o swoim położeniu, aby na na czas można było zamknąć główne drogi, np. zakopiankę, która po każdym przejeździe peletonu udostępniana jest dla ruchu.
Do mundurowych można zaliczyć także ratowników medycznych, którzy pojawiają się na motocyklach. Zazwyczaj jadą spokojnie za karetkami na końcu peletonu przed samochodem zamykającym wyścig i czekają na sygnał do działania. Zdecydowanie szybciej i sprawniej przebiją się przez kolumnę samochodów serwisowych i zadecydują o tym, jakie siły wezwać do akcji ratunkowej.
Marshale
To cywilni motocykliści, którzy zabezpieczają wyścig od strony organizacyjnej. Specjalnie oznakowani mają różne funkcje zależne od kolorów. W wielkim skrócie: czerwoni „jeźdźcy” odpowiadają za przewóz sędziów i ich pracę, żółci za oznaczenie niebezpiecznych dla kolarzy miejsc – dziur, ostrych zakrętów, progów zwalniających itp. Niebiescy najczęściej wożą wybranych fotografów i kamerzystów. GPS oznacza przewóz nadajników pozwalających na śledzenie ucieczki i peletonu, a VIP to wyznaczeni do wożenia „szych”, które chcą zobaczyć wyścig od środka.
Kim są marshale? – Ekipa jest z całej Polski. Ludzie z Mazur, ze Śląska, z Małopolski, z Wielkopolski… no dosłownie z każdego zakątka. To ludzie, którzy dużo jeżdżą, doświadczeni motocykliści. Wielu z nich to sędziowie, obstawiają wiele innych wyścigów kolarskich i motocyklowych – mówi Adam Michta z Motocyklowej Grupy Medialnej HORNET, odpowiedzialny za pracę marshali.
W tym roku marshale jeździli na własnych motocyklach, na co od razu zwróciło uwagę wiele osób. – W latach ubiegłych jeździliśmy na motocyklach jednej marki, najpierw yamaha, później BMW, ale w tym roku tak wyszło, że tylko dwie maszyny wypożyczyło nam Kawasaki, a reszta jeździ na swoich jednośladach – mówi Adam.
Poza wyścigiem głównym marshale zabezpieczają też wyścig amatorów, w którym w tym roku wystartowało grubo ponad 2 tys kolarzy (1800 zapisanych i kilkuset, dla których zabrakło miejsca na listach startowych).
Cywile
Podczas wyścigu pojawia się również wiele „cywilnych” maszyn. Na swoich motocyklach jeżdżą lokalni fotoreporterzy i kamerzyści, którzy korzystając z objazdów nie muszą przebijać się przez peleton, chociaż posiadane przez nich oznaczenia i naklejki dają im taką możliwość.
Często na motocyklach można spotkać również strażaków OSP, którzy przed przejazdem peletonu i po jego przejeździe szybko są w stanie dotrzeć do druhów rozstawionych na trasie, aby wydać im dyspozycje (nie wszyscy wyposażeni są w radia). No i są jeszcze lokalni mieszkańcy, którzy podążają własnymi ścieżkami od czasu do czasu wpadając na trasę wyścigu i podnosząc ciśnienie organizatorom zabezpieczenia 🙂
Ale mają fajnie…
Wyścig kolarski to nie luźna przejażdżka. Tu nawet w wyglądającym na spokojny peletonie non stop panuje walka pomiędzy kolarzami. Jak, nie daj Boże, jakiś motocyklista zostanie „wchłonięty” przez peleton – to i on staje się elementem tej walki. Zdarzyć się tak może podczas wyprzedzania peletonu na zakrętach lub podczas zjazdów, które kolarze pokonują z ogromną prędkością – dużo większą niż motocykl. Trzeba sporo doświadczenia, aby wiedzieć jak poruszać się podczas wyścigu.
Na słowa typu „Ale mają fajnie, przejadą się z kolarzami” można tylko głęboko westchnąć, bo każdy, kto choć raz jechał z wyścigiem wie, jak ciężka i męcząca to robota. Chwilowa dekoncentracja może skończyć się upadkiem kolarza, a pamiętajmy, że w profesjonalnym wyścigu zawodowcy walczą o grubą kasę liczoną w setkach tysięcy dolarów.
Wszystkim motocyklistom uczestniczącym w zabezpieczeniu wyścigu trzeba pogratulować wytrwałości i życzyć powodzenia za rok, bo choć to robota ciężka to daje zastrzyk adrenaliny, po który chętnie sięga się kilkakrotnie.