Są takie miejsca, które często mijamy przejazdem nie zatrzymując się tu ani na chwilę. Te miejsca, oznaczone krzyżami, są niemymi świadkami tragedii, która wydarzyła się tu rok, dwa, a może i lata temu.
To już nasza październikowo-listopadowa tradycja, aby wyruszyć ze zniczami w odwiedziny właśnie do tych symbolicznych miejsc. Cieszyć się jazdą, piękną pogodą, miłym towarzystwem, ale i pamiętając, że chwila nieuwagi może skończyć się tragicznie.
Tegoroczna pogoda zachęcała do jazdy, więc zebrało się kilkanaście maszyn – głównie członkowie i przyjaciele grupy Free Rider Podhala. Z Poronina ruszyliśmy na Patelnie w Chabówce, później do Lubnia, Zubrzycy Dolnej i Zakopanego.
Po drodze odwiedziliśmy miejsca, w których zakończyła się nagle doczesna droga naszych kolegów i koleżanek motocyklistów. Wierzymy, że śmigają sobie tam gdzieś w innym świecie i spoglądają czasami na nas z wyciągniętą lewą w górę. Kiedyś pewnie się z nimi spotkamy – oby nie za szybko.
Rozumie pamięć o tych co odeszli.Szczytny cel.Ale od upamiętniania zmarłych są cmentarze a nie drogi publiczne.po za tym większość tych krzyży przy drodze to byli motocykliści którzy zginęli przez własną brawurę i głupotę.I nie jestem przeciwnikiem motorów.Sam jeżdżę chopeerem
Ale jak widzę niektórych debili na motorach co wyrabiają to włos się jeży na głowie.