Pewnie ktoś zapyta: „Dlaczego jechać w Bieszczady, skoro przyjechało się w Tatry?”. Odpowiedź jest prosta: „A dlaczego nie? Choć i to góry, i tamto – to zupełnie inne i warte obejrzenia”. Wycieczka może jest męcząca, ale wspaniałe drogi, wiele zakrętów i piękne widoki rekompensują trudy długiej trasy.
Aktualizacja 2022
Po prawie 8 latach udało się ponownie przejechać tę trasę, ale tym razem z kamerą i urządzeniem rejestrującym ślad przejazdu. Film i mapa poniżej. Miłego oglądania!
MAPA ON-LINE | PLIK GPX
Opis i zdjęcia z 2014 roku
Zostawiam na pamiątkę 🙂
Długość trasy: około 650-700 km
Czas przejazdu: 12-15 godzin
Drogi: asfalt różnej jakości
Mapa: warto wziąć mapę, a nie polegać tylko na nawigacji
Już sama długość trasy i czas przejazdu może niektórych przerazić, bo to rzeczywiście wyprawa długa i przeznaczona na cały dzień tułaczki. Raczej dla wprawnych mototurystów, choć i pewnie oni odczują przejechane kilometry na każdej części ciała, a szczególnie tych częściach na 4 litery.
Startujemy z dolnego ronda w Bukowinie Tatrzańskiej. Kierujemy się na Krempachy i Niedzicę. Ponieważ jedziemy dość wcześnie – nie ominą nas poranne mgły w okolicach Jeziora Czorsztyńskiego i Sromowieckiego. Mając odrobinę szczęścia w Falsztynie, na górce, uda nam się wznieść ponad mgły, a wtedy widok jest niesamowity.
Poranne mgły w okolicach Krempach.
Mijamy zamek w Niedzicy i zaporę, i kierujemy się na przejście graniczne oznaczone na tablicach „Granica Państwa Łysa n/D PL SK”. Wjeżdżamy na Słowację.
Droga nad Zalewem Sromowieckiem, poniżej Jeziora Czorsztyńskiego.
Na Słowacji jedziemy wzdłuż Dunajca. Droga prowadzi koło słowackiej przystani flisackiej, a później przez miejscowość Czerwony Klasztor (Červený Kláštor), która połączona jest kładką ze Sromowcami Niżnymi. W oddali widzimy piękne Trzy Korony.
Droga od Czerwonego Klasztoru na Starą Lubowlę.
W oddali Zamek Lubowelski (Ľubovniansky hrad) z początku XIV w.
Kierujemy się ciągle na Starą Lubowlę (Stará Ľubovňa). Mijamy niewielkie wioski i miasteczka. Po drodze robimy mały postój i zerkamy w tył – na Trzy Korony i Dolinę Dunajca.
Widok na Trzy Korony (982 m n.p.m.) i zamgloną Dolinę Dunajca.
Dojeżdżamy do Starej Lubowli – jednego z najstarszych miast Spisza i stolicy powiatu z górującym nad nią zamkiem. Jadąc prosto drogami nr 68 i 77 dojechalibyśmy do Bardejowa (Bardejov), na który się kierujemy. Ale my wybieramy troszkę inną drogę, dużo bardziej krętą i malowniczą. Skręcamy na Piwniczną Zdrój i Mniszek (Mníšek nad Popradom).
Widok na Tatry z drogi w stronę Piwnicznej Zdrój.
Kiedy już wąską i poniszczoną z powodu osuwisk drogą dojedziemy do Piwnicznej musimy uważać – trwa tam przebudowa dróg i mostu na Popradzie, więc trzeba dobrze obserwować tablice. Kierujemy się na Krynicę Zdrój i Muszynę (droga wojewódzka 971). Jedziemy Doliną Popradu, wspaniałą i krętą drogą, aż do Muszyny, gdzie uciekamy znów na Słowację przez przejście graniczne Leluchów-Čirč.
Droga z Piwnicznej do Muszyny wzdłuż Popradu.
Znów lądujemy w Słowacji. Drogą główną kierujemy się na wspomniany wcześniej Bardejów (tu warto wpaść i obejrzeć Stare Miasto wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO) i Svidnik (Svidník), gdzie czekają nas kolejne atrakcje. Po drodze nie sposób nie zauważyć, że okolicę zamieszkuje wielu Romów. Stanowią oni około 10% mieszkańców tego okręgu. Dzieci bardzo chętnie machają do motocyklistów i pokazują, żeby śmielej pokręcić manetką gazu i zagrzmieć silnikiem. Pojawiają się również tablice miast z nazwami pisanymi cyrylicą, co związane jest z historią regionu i dużą ilością zamieszkujących tu Rusinów.
Dwujęzyczne tablice przy wjeździe do miast i wiosek.
Wreszcie docieramy do Svidnika, największego na Słowacki ośrodka kultury rusińskiej. Miasto szczególnie ucierpiało w obu wojnach światowych. Obecnie prawie 13-sto tysięczne miasto po II wojnie światowej miało zaledwie tysiąc mieszkańców. Jadąc główną drogą przez miasto bez problemu dostrzeżemy wysoki obelisk z gwiazdą czerwonoarmistów na szczycie. Wprawdzie gwiazda już nie jest czerwona, a zielona, ale obelisk mocno rzuca się w oczy. To Pomnik Armii Radzieckiej (Pamätník Sovietskej armády) postawiony w 1954 roku w miejscu, gdzie spoczywa ponad 9 tysięcy żołnierzy poległych jesienią 1944 roku. Kilkadziesiąt metrów dalej (przy osiedlu niewysokich bloków) znajduje się plenerowe, widoczne z drogi, muzeum wojenne. Możemy tam podziwiać czołgi, wyrzutnie rakiet, pojazdy opancerzone czy samolot.
Plenerowe muzeum wojenne w Svidniku.
Z muzeum kierujemy się na Barwinek i Duklę. Droga przez miasto doprowadzi nas do obwodnicy Svidnika, przy skrzyżowaniu z którą znajduje się kolejny ciekawy monument – ku czci czołgistów. Bo wspomnieć trzeba, że droga do przejścia granicznego w Barwinku prowadzi przez Przełęcz Dukielską – najniższą przełęcz w głównym grzbiecie Karpat, położoną zaledwie 500 m n.p.m., ale o ważnym znaczeniu strategicznym. Toczyły się tu ciężkie walki zarówno w 1914 roku, jak i 30 lat później przy okazji II Wojny Światowej. W bitwie o Przełęcz Dukielską od września do listopada 1944 roku zginęło ponad 200 tysięcy żołnierzy po obu stronach konfliktu. Pomnik ku czci czołgistów to hołd oddany oddziałom pancernym Armii Czerwonej, którzy na tych terenach walczyli z Wermachtem.
Radziecki czołg T-34 najeżdża na niemiecki Panzerkampfwagen IV.
Jadąc przez Przełęcz Dukielską jeszcze nie raz zobaczymy na wzgórzach działa i armaty – pomniki ku pamięci wydarzeń z czasów wojny. W międzyczasie przekraczamy znów granicę i wjeżdżamy do Polski. To już koniec naszej trasy po Słowacji – tym razem już nie wrócimy do naszych południowych sąsiadów. Kierujemy się na Duklę, mijamy Barwinek i Tylawę. Za Tylawą kręcimy w prawo na Komańczę na drogę 897. Stąd dotrzemy wprost w Bieszczady.
Jedno z wielu po drodze gospodarstwo agroturystyczne. Tu bardzo lubią motocyklistów i dobrze ich żywią. Za 20 zł wielka micha barszczu ukraińskiego i pyszne, przysmażane pierogi z farszem z boczku, ziemniaków i mięsa indyczego. I do tego pyszne, kozie sery.
Po około 35 kilometrach docieramy do Komańczy. Ta niewielka wioska słynie głównie z historii związanej z internowaniem kardynała Stefana Wyszyńskiego w czasach prześladowania kościoła przez władze komunistyczne. Prymas Tysiąclecia przebywał tu w klasztorze nazaretanek od 27 października 1955 do 26 października 1956 roku. Znajduje się tu również cerkiew prawosławna pod wezwaniem Opieki Matki Bożej. Przed wjazdem do miejscowości znajduje się również niewielka stacja benzynowa, gdzie warto uzupełnić zapasy paliwa, bo w tych rejonach odległości pomiędzy stacjami są dość spore.
Cerkiew prawosławna pod wezwaniem Opieki Matki Bożej.
Jadąc dalej w kierunku Cisnej i Ustrzyk Górnych mijamy raz po raz zarośnięte tory Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej. Powstała ponad 100 lat temu kolejka wąskotorowa po wielu przejściach historycznych powoli jest odrestaurowywana i z roku na rok przybywa jej użytkowników. We wsi Majdan, tuż przy drodze, trafiamy na skansen wąskotorówki, gdzie można obejrzeć wiele bardzo ciekawych eksponatów lub pokusić się o przejażdżkę na jednej z udostępnionych tras.
Skansen Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej w Majdanie.
W Cisnej wjeżdżamy na Wielką Pętlę Bieszczadzką, część turystycznego szlaku rowerowo-samochodowego wiodącego dookoła Bieszczadów. Krętą i leśną drogą przez Przysłup i Wetlinę dojeżdżamy do Ustrzyk Górnych, gdzie możemy skręcić w prawo i odwiedzić Wołosate – najdalej wysuniętą na południe miejscowość Polski.
Trzymamy się nadal Wielkiej Pętli Bieszczadzkiej i kierujemy przez Lutowiska na Ustrzyki Dolne. Jednak brakuje nam czasu na aż tak długą trasę, więc w Czarnej, na samym początku wsi, skręcamy na drogę 894 za oznaczeniem Polana / Polańczyk (fragment Małej Pętli Bieszczadzkiej).
Kręte, bieszczadzkie drogi.
Po kilkunastu kilometrach dojedziemy do Jeziora Solińskiego. Ten malowniczo położony sztuczny zbiornik wodny powstał poprzez wybudowanie zapory na rzece San. Budowę zapory rozpoczęto w 1960 roku. Zaledwie 8 lat później gotowa była i zapora, i elektrownia wodna, której turbiny umieszczone są w betonowej ścianie. Podczas wizyty w okolicy aż grzech nie wejść na tą największą w Polsce, mierzącą aż 82 metry konstrukcję trzymającą w Jeziorze Solińskim prawie 500 milionów metrów sześciennych wody.
Zapora mierzy prawie 82 metry, a głębokość jeziora dochodzi do 60 metrów.
Aby dojechać do zapory w miejscowości Polańczyk skręcamy na drogę nr 895, kierunek Uherce Mineralne. Jadąc dalej natrafimy na parkingi oznaczone dużymi napisami „przy zaporze”. I choć cena parkingu to 5zł (niezależnie od długości postoju), a droga do zapory przypomina Bangladesz na Gubałówce (buda na budzie; nawet towar ten sam co na Gubałówce) – warto odwiedzić zaporę aby naocznie zobaczyć jej ogrom.
Pamiątki z Bieszczadów? Raczej z Chin.
Wizyta na zaporze to nasz ostatni punkt tej wycieczki. Zeszło nam już na jazdę i zwiedzanie prawie 10 godzin, a do domu jeszcze daleko – prawie 250 km. A żal wracać, bo po drodze tyle jeszcze ciekawych punktów, ale cóż – kiedyś tu wrócimy i wybierzemy inną trasę.
Trasą nr 84 Uherce Mineralne – Lesko – Zagórz dojeżdżamy do Sanoka, gdzie wpadamy na drogę nr 28. Dalej przez Rymanów do Miejsca Piastowego, gdzie zjeżdżamy na drogę nr 19 kierunek Dukla Barwinek. Możemy też ominąć Miejsce Piastowe i do Dukli dojechać od razu przez Iwonicz Zdrój, ale ta droga, choć ładna i kręta, jest ruchliwa (szczególnie w sezonie) i często pilnowana przez patrol z radarem.
Z Dukli, przez Nowy Żmigród, Pielgrzymkę i Kryg, wpadamy znów na drogę nr 28 do miejscowości Gorlice. Dalej przez Grybów dojeżdżamy do Nowego Sącza, które jeszcze nie tak dawno było miastem wojewódzkim. Tu bez problemu znajdziemy oznaczenia na Nowy Targ (droga wojewódzka numer 969). Droga przez Łącko, Tylmanową, Krościenko nad Dunajcem i Dębno doprowadzi nas w okolice Nowego Targu, skąd już rzut kamieniem do puntu startu – Bukowiny Tatrzańskiej.
Takim sposobem po całym dniu jazdy dotarliśmy do domu. I z pewnością jeszcze w tamte rejony wrócimy, bo jeszcze tak wiele zostało do obejrzenia.
Super trasa. Byłem w Bieszczadach już kilka razy- ale nigdy taką drogą. Zainspirowałeś mnie i nie wiem czy w tym roku nie pojedziemy Twoją trasą. W sumie od niedawna oglądam twoje filmy- a wciągły mnie jak dobre seriale na Netfilksie:-) Mam pytanko techniczne jeśli mogę zapytać: co to masz za urządzenie pod GPS-em i jakich kamer używasz?? Pozdrawiam i do zobaczeni
Bierz, korzystaj, bo to fajna trasa 🙂 Pod nawigacją TomTom Rider 410 mam GPS Garmin Montana 700i, też nawigacja, ale z innymi mapami, bardziej offroadowa, z systemem InReach, czyli komunikatorem satelitarnym. Fajne urządzenie 🙂 Kamery to GoPro 5 i 8, oraz na tym filmie Nikon W300, ale już mi się zalał i musiałem kupić coś innego – Sony ZV-1. Pozdrawiam!