Na pomysł wyprawy wpadł Marcin Hubicki z Poronina. W realizacji pomógł mu Wojtek Wojtanek z Zakopanego. Czytając opowieści innych podróżników po Górach Przeklętych ciekawiło ich, dlaczego nie wybierają jednej z dróg łączących albańskie miejscowości Theth i Kir. Postanowili sami sprawdzić. Przeczytajcie ich relację.
Albania 29.04-4.05.2016
29 kwietnia 2016r.
Wyjeżdżamy o godzinie ósmej. Jest zimno, zaledwie 5 stopni powyżej zera. Kierujemy się na słowacki Poprad, dalej na węgierski Eger. Omijamy szerokim łukiem Budapeszt i kierujemy się na Osijek w Chorwacji. Kilometry lecą bez większych emocji – myślami jesteśmy już w Albanii, ale jeszcze nam trochę do niej zostało. Po przejechaniu prawie 800 kilometrów od domu przed miejscowością Osijek znajdujemy bardzo fajny pensjonat z restauracją, gdzie akurat odbywa się wesele. Kolację robimy z zapasów z Polski i lekko zmęczeni idziemy spać.
30 kwietnia 2016r.
Ruszamy około 8 rano. Pogoda dopisuje. Kierunek Sarajewo. Jazda przez Bośnię i Hercegowinę do najprzyjemniejszych nie należy. Trzeba mieć oczy dookoła głowy, a drogi są w kiepskim stanie. Raz autobus próbuję zepchnąć Marcina do rowu, ale dzięki zimnej krwi, doświadczeniu i silnej maszynie… autobus wyszedł bez szwanku (gad jeden!!! 🙂 ). Mijamy Sarajewo i mniej uczęszczanymi, ale za to krętymi i bezpieczniejszymi drogami docieramy do Czarnogóry nad Kanion Tary i Jeziora Piwskie.
Pogoda nam sprzyja, widoki piękne, wszystko idzie zgodnie z planem. Docieramy na fajny camping i wynajmujemy mały domek. Motory parkujemy przed wejściem, kolacja, napój regeneracyjny 🙂 i spać. Zrobiliśmy ok. 600 km i pokonaliśmy całą masę zakrętów. Bardzo udany dzień!
1 maja 2016r.
Wypoczęci i wyspani rozpoczynamy kolejny dzień podróży. Szybko dojeżdżamy do granicy albańskiej Vermosh – Guci i po dosyć długiej odprawie celnej wjeżdżamy do Albanii. Radości naszej nie ma końca, jak po mniej więcej 500 metrach kończy się asfalt. Pogoda się popsuła, ale na drogach takiej jakości jakoś to nawet nie przeszkadza.
Jedziemy trasą SH20 w kierunku Koplik, gdzie zjeżdżamy na SH21 w kierunku Theth. Wreszcie po wielu kilometrach dziur i deszczu z pomocą miejscowych chłopaków udaje się nam znaleźć fajny pensjonat w okolicy Boge. Na szczęście jest kominek więc możemy wysuszyć nasze przemoczone ubrania.
2 maja 2016r.
Wstajemy rano i podczas pakowania maneli zauważamy, że prawy kufer yamahy Marcina spadł z zaczepów. Przy pomocy super taśmy z powrotem mocujemy go do zaczepów, w BMW naciągamy łańcuch i w drogę. Dalej na SH21.
Cały czas leje. Podjazd serpentynami na wysokość około 1700 m n.p.m. U góry pamiątkowe zdjęcia i dalej kierunek Theth.
Asfalt znowu się kończy, za to zaczyna się zabawa. Piękny zjazd po błocie i szutrach różnego rodzaju. W połowie zjazdu yamaha traci tylny hamulec… Marcin ratując się ciągłym hamowaniem silnika dociera do końca zjazdu. Okazało się, że przez poluzowany wcześniej kufer odkręciła się śruba od przewodu hamulcowego i uciekło trochę płynu. Z tym sobie też poradziliśmy – łyżeczką przelewając płyn z GS-a Wojtka do yamahy. Udało się 🙂
Pomknęliśmy dalej. Naszej radości nie ma końca. Ale nie wiedzieliśmy, że najlepsze jeszcze przed nami.
Trochę kluczymy, żeby znaleźć drogę w kierunku Kir, ale w końcu się udaje. Potwierdza to rozmowa z tubylcem, który trochę dziwnie na nas i nasze motory patrzy jak mówimy, że chcemy tą drogą dotrzeć do do Kir i Szkodry. Coś pokazuje, że są wertepy i podjazdy, ale my uradowani z tego faktu ruszamy.
Z każdym kilometrem uświadamiamy sobie, co Albańczyk chciał powiedzieć. Droga okazuje się bardzo trudna, raczej dla wyczynowego enduro lub crosówki. Ale my nie damy rady!? 🙂 Nasze motory z kuframi są „troszkę” ciężkie, ale mobilizujemy wszystkie siły i po około trzech godzinach hard-enduro i całej masie niesamowitych wrażeń docieramy do cywilizacji. Cieszy nas widok asfaltu tak, jak rano widok szutrów 🙂
W Szkodrze, tak jak i przez cały dzień, pada mocno deszcz, co krzyżuje nam trochę plany. Trudno się mówi i cali przemoknięci cumujemy w hotelu Emigration. O skali trudności tej trasy świadczy fakt, że tego dnia zrobiliśmy tylko i aż 130 km – słownie STO TRZYDZIEŚCI kilometrów! Było warto!!!
3 maja 2016r.
Pogoda bez zmian. Leje! Kierunek Czarnogóra, Kotor. Po drodze Wyspa Św. Stefana.
W deszczu drogi nie ubywa, ale w końcu docieramy. Pogoda trochę się poprawiła w Kotorze. Zjadamy pyszną pizzę, zwiedzamy starówkę, następnie to co lubimy najbardziej – siadamy na motory i jedziemy! Kierunek DOM!
Kierujemy się na Bośnię i Hercegowinę. Pogoda się psuje, znowu leje. Nie, nie pada, nie kropi – LEJE! .Docieramy w okolicę miejscowości Foca i nocujemy w apartamencie przyjaznym motocyklistom. Dostajemy rabat i garaż na motory.
Rumaki wreszcie wysychają. My też.
4 maja 2016r.
Długo się suchością nie nacieszyliśmy – rano znowu intensywny deszcz. Zakładamy przeciwdeszczówki i w drogę. Postanawiamy jechać najszybszymi drogami, nie wyłączając autostrad, bo mamy do Zakopanego ok. 1050km. Przez BiH ciągle mamy deszcz, Chorwację trochę pogodniej. Węgry witają nas huraganowym wiatrem bocznym, Słowacja deszczem.
Docieramy do Zakopanego około 1 w nocy. I też leje deszcz. Ale jesteśmy już w domu cali, zdrowi i szczęśliwi.
Nasze motory również – w sumie zrobiliśmy 2900 kilometrów, z czego każdy z nich był inny i pełen wrażeń!
Jeszcze tam wrócimy!
Albańscy off-roadowcy: Wojtek Wojtanek i Marcin Hubicki
ps1. Relacja przygotowana przez Wojtka Wojtanka 🙂 dzięki!
ps2. od Marcina: Ja wtrącę tylko słowo. Bez Twojej pomocy, Wojtku, pewnie nie dałbym rady. DZIĘKS!!! I za ten Twój uśmiech. Hi… hi… 🙂
Fajny trip. Krótki, szybki, intensywny. Współczuję ciągłych opadów.
Do Kir jechaliście z Theth?
Prośba, czy możesz podać nazwę i namiary na nocleg w Foca?
Z góry dziękuję i pozdrawiam.
Cześć! Do Kir wjazd był od Theth. Wjaz zaczyna się na samym dole przed mostem w baaardzo kamienistą drogę w zdłuż rzeki . Potem jest już tylko lepiej 😉 A jak chodzi o ten noecleg to odszukam wizytówkę i podeśle namiary .Pozdrawiam ….Marcin
Znalazłeś? A, może jakieś mniej więcej wskazania na google maps?
Witam. Super wyprawa! Jakieś sugestie dla początkującego? Planuje ze znajomym przejechać ze strony Grecji Albanie, Czarnogóre i Bośnie. Podobno tam niebezpiecznie, kradną, a czasem i zabijają. Co o tym sądzicie?:) Może jakieś rady? Drogi asfaltowe dobre? Niestety na offroad to mocotykla nie mam ;p
Drogi w Albanii coraz lepsze, jedź śmiało. Jak będą Cię mieli zabić, to zrobią to na miejscu, tu w Polsce 🙂 Są to bardzo przyjazne kraje z bardzo sympatycznymi mieszkańcami, a do ich stylu jazdy trzeba się przyzwyczaić i według mnie i tak nie jest jakoś dużo gorzej, niż w Polsce 🙂