Nie samym motocyklem żyje człowiek. W fotoprzeglądzie miesięcznym zobaczycie zdjęcia dokumentujące życie naszego regionu, ciekawe sytuacje, ludzi i miejsca.
Zobaczcie fotograficzne przypomnienie minionego miesiąca 🙂

Początek listopada to czas szczególnej pamięci o tych, których już z nami nie ma. Dziś symbolicznie zapaliliśmy świeczkę tym, którzy już z nami nigdy nie pojeżdżą.

Kaplica Najświętszego Serca Jezusa w Jaszczurówce to piękne miejsce. W sezonie oblegana przez turystów. Dziś cicha, spokojna i zachęcająca do duchowych przemyśleń.

Nad Tatrami halny. Potężny wał chmur jak wielkie sito ledwo wpuszcza pojedyncze promienie słońca na tatrzańskie szczyty.

Na zmianę pada, leje i mży. Pogoda tak senna, że nawet pajączek zrobił sobie przerwę.

Wtorek minął nam pod znakiem deszczu. Dziś miało się rozpogodzić, ale na razie nic na to nie wskazuje.

A jednak synoptycy mieli rację. Przejaśniło się. Z dala widać, że na tatrzańskich szczytach pojawiło się troszkę świeżego śniegu.

Baran, jak to baran, ustawił się w kolejce, chociaż nie wiem za czym 🙂 A tak na serio: w Klikuszowej przy zakopiance pewien gazda pasie całe swoje stadko – jednego kucyka i jednego barana. Fajnie to wygląda, jak na okolicznych łąkach nie ma nic poza tą parką.

Widok na Tatry Bielskie i Wierch Spiski w Bukowinie Tatrzańskiej.

Gdzieś pomiędzy Wierchem Rusińskim a Głodowskim.

Prawie jak Remus i Romulus 🙂

Przedwczoraj wieczorem wymyśliłem, że w Święto Niepodległości możemy spotkać się i wspólnie, w motocyklowym gronie, odśpiewać hymn państwowy. Wtedy jeszcze śniegu się nie spodziewałem. Ale czekam cierpliwie, może ktoś przyjedzie 🙂 Więcej zdjęć – tutaj.

Siedzę na Przełęczy nad Łapszanką i podziwiam to, co wyrabia się nad Tatrami. Wieje, aż ciężko utrzymać aparat w rękach. Potężny wał chmur kotłuje się poruszając ogromne masy powietrza, które z impetem uderzają w podtatrzańskie miejscowości. Tak, to halny. Piękny i niebezpieczny zarazem.

Kolejny dzień z halnym, który przynosi wprawdzie troszkę ciepła, ale i ulewne deszcze. W drodze z Gronkowa do Szaflar widzę, że nagle otwiera się targane wiatrem niebo, a wyrwę podświetla niesamowity blask zachodzącego słońca. Spektakl trwał może kilkadziesiąt sekund, ale wyglądało to niezwykle majestatycznie.

Halny powoli ustępuje. W górach zostawił jednak troszkę śniegu. Choć jak na tę porę roku, to i tak jest go nie za wiele.

Widok na Tatry z Wierchu Przeddomiańskiego.

Łyse na wypasie.

Zachodzące słońce maluje kolejny piękny obraz. Widok z Przełęczy Trybskiej na Bielskie i Wysokie Tatry.

Dziś końcówkę dnia podziwiam z tarasu Schroniska Smaków Magdy Gessler. Jest pięknie!

Kolejny spektakl zachodzącego słońca. I znów trwa tylko kilkadziesiąt sekund. W ostatniej chwili parkuję auto, chwytam za aparat, kilka zdjęć i znika. Jak zorza polarna.

Piszczorów Wierch – droga z Olczy na Hrube.

Most, a w zasadzie dwa bliźniacze mosty im. J. Piłsudskiego w Krościenku nad Dunajcem nocą wyglądają genialnie.

Przydrożna kapliczka pomiędzy Bryjów a Grocholów Potokiem.

Pędzę do pracy do Nowego Sącza. Po drodze, na Przełęczy Knurowskiej, taki widok. Wprawne oko wypatrzy wieżę na Grandeusie 🙂

Piękna pogoda nie odpuszcza. Dziś dzień na moto. Z radością odwiedzam kilka miejsc, które już za kilka, może kilkanaście dni zasypie śnieg. Z Szymkówki, jak zawsze, piękny widok.

Z półwyspu pomiędzy Niedzicą-Zamkiem a Falsztynem podziwiam ruiny zamku w Czorsztynie, który majestatycznie góruje nad Jeziorem Czorsztyńskim. Mam przeczucie, zresztą potwierdzane przez prognozy pogody, że to już ostatni tak ciepły weekend w tym roku.

Niedzielny spacer motocyklowy kończę na Przełęczy nad Łapszanką. Uwielbiam to miejsce. Tu zawsze wszystko wygląda wspaniale. Dziś wyjątkowo wspaniale.

Poranny mróz. Mam wrażenie, że się na mnie dziwnie gapi i wrzeszczy 🙂 Widzicie to? 😀

Ta delikatna mgiełka pod Giewontem to niestety nie mgła. To smog, z którym Zakopane przegrywa walkę każdej zimy. Dla znajdującej się w dolinie miejscowości palenie węglem i drewnem oznacza w mroźne i bezwietrzne dni wątpliwą inhalację wielopierwiastkową.

Siedzę w aucie, czekam na znajomych. Obserwuję kozę, która zmęczona schylaniem klęka i skubie trawę w tej pozycji. Śmiesznie to wygląda. A jeszcze śmieszniej muszę wyglądać ja gapiący się na klęczącą kozę 🙂

Południowa część Tatr już cieszy się wschodzącym słońcem. Północna jeszcze czeka.

Mroźny poranek. Za to widoki genialne!

Pod Kotelnicą praca wre. Z garaży wyjeżdżają kolejne ratraki. Czuć i widać, że sezon narciarski tuż tuż.

Kilka minut przed wschodem słońca. Droga pomiędzy Gronkowem a Ostrowskiem.

Słońce powoli układa się na niebie kolejny raz malując wszystko we wspaniałe barwy.

Para krzyżówek, samiec (ten kolorowy) i samica (ta taka rdzawa) pokonują spienione fale Jeziora Czorsztyńskiego. Przyzwyczajone są do obecności ludzi. Nie uciekają w panice, ale bardzo dyskretnie oddalają się w ustronne i bezpieczniejsze miejsce.

Od rana charakterystyczny świst. W prognozie długoterminowy mróz, więc na okolicznych stokach ruszyły armatki. W sumie na wyciągach w Gminie Bukowina Tatrzańska pracuje prawie pół tysiąca armatek, więc jak one wszystkie zaczynają śnieżyć, to – wierzcie mi – jest świst w powietrzu 🙂

W Tatrach też dosypało. Nie ma wątpliwości – listopad kończymy zimowo. Ale i tak to był piękny i ciepły miesiąc.