Za nami kolejny miesiąc. Marzec 2020 minął pod znakiem koronawirusa. Ale w tym wpisie o nim za wiele nie będzie. Będą z to zdjęcia naszego pięknego regionu, który powoli budzi się z zimowego snu.
Miłego oglądania!

Chłodna i pochmurna niedziela. Na jeziorze cisza. W tle ruiny zamku w Czorsztynie.

Przydrożna kapliczka o zachodzie słońca. Dzień już coraz dłuższy.

Pomiędzy Bryjów a Wojtyczków Potokiem.

Technologia i nowoczesność wspomagane organicznie.

Kaplica Matki Bożej Cudownego Medalika na Grapie w Białce Tatrzańskiej.

Tatry Bielskie – Płaczliwa Skała, Hawrań i Nowy Wierch – panorama z przejścia granicznego Jurgów-Podspady.

Walka wiosny z zimą trwa.

Znów zrobiło się biało. Prawdę mówi przysłowie, że „w marcu, jak w garncu”.

W Mieście bez śniegu. Nawet kilka stopni w plusie. Wody w Białym Dunajcu nie za wiele, w najgłębszym miejscu nie wyżej, niż do kolan. A to przecież już czas wiosennych roztopów.

W oczekiwaniu na sianokosy. Jeszcze ze trzy miesiące oczekiwania.

To ponoć najwyżej wznosząca się owca w Polsce. Swoją bazę lotniczą ma na terenie nowotarskiego lotniska. Imienia nie ma, ale wszyscy w okolicy ją znają.

Pochmurny dzień po słowackiej stronie Tatr. Schronisko Śląski Dom w Dolinie Wielickiej.

Panorama na Tatry z bukowiańskiej Szymkówki.

Piękna pełnia księżyca na podhalańskim niebie.

Wiosenne porządki w Parku Miejskim im. Marszałka Józefa Piłsudskiego.
Fot. Kamil Szerlowski

Kwiaty leszczyny zawierają bardzo dużo pyłku i wiosną chętnie zbierane są przez miłośników naturalnych naparów i nalewek. Pomagają w leczeniu trądziku, problemów z kaszlem, a zalane dobrą wódeczką działają rozluźniająco (chociaż bez leszczyny wódeczka też rozluźnia) 🙂
Fot. Kamil Szerlowski

Giewont, najbardziej charakterystyczny szczyt Tatr Polskich i symbol Zakopanego.
Fot. Kamil Szerlowski

Od kilku dni poza ogrodzeniem, w którym zamknięte są groniańskie daniele, kręci się łania. Z ciekawością ją obserwuję, bo nie ucieka, choć jest wolna, tylko zza siatki trzyma się stada.

Przejście graniczne Jurgów-Podspady. Spakowany, gotowy – ruszam w poszukiwaniu wiosny. Kierunek – Chorwacja. Jak potoczyła się wyprawa? Możecie przeczytać w relacji klikając tutaj.

Deszczowy dzień pod Giewontem.
Fot. Kamil Szerlowski

Pomimo paskudnej pogody po Krupówkach, głównym zakopiańskim deptaku, przechadzają się turyści.
Fot. Kamil Szerlowski

Pierwsze tegoroczne krokusy ciągną już ku słońcu. Deszcz i dodatnie temperatury roztopiły śnieg, więc nie muszą się męczyć z przebijaniem śnieżnej

Rozchodnik, jedna z bardzo popularnych roślin ozdobnych w naszych przydomowych ogródkach. W okresie kwitnienia uwielbiana przez pszczoły, bo jej kwiaty zawierają dużo pyłku.

Klimek i Kuba Zubek z Zakopanego podczas wiosennych porządków przydomowych.

Po kilku dniach nieobecności na Podhalu znów zerkam na nasze Tatry. Wszędzie pięknie, ale w domu najlepiej 🙂

Zakopianka opustoszała. Ludzie pozamykali się w domach. Spod Tatr do Krakowa bez większego pośpiechu można dojechać w niewiele ponad godzinę – jeszcze miesiąc temu niewyobrażalne!

W przyparafialnej sadzawce kościoła św. Marcina od lat ryby łowi pewien góral. Niestety nikt nigdy nie widział, żeby coś złapał.

Często lubię zapatrzeć się na góry. W jedno miejsce, w bezruchu. Próbuję ściągnąć wtedy myślami tych, którzy na te same Tatry zerkali dziesiątki, a może nawet setki lat temu. Ale by było fajnie z nimi pogadać, posłuchać historii sprzed wieków.

Ciągnie krokusy do słoneczka. Z dnia na dzień przybywa ich coraz więcej.

Wsi spokojna, wsi wesoła…

Piękna, wiosenna pogoda zachęca do krótkich wycieczek po regionie. Okolica zamku w Niedzicy powoli budzi się do życia i nabiera wiosennych kolorków.

Pandemiczne zalecenia o nieprzemieszczaniu się sprawiają, że człowiek bardziej rozgląda się po swojej okolicy. Właśnie znalazłem wrośniaka różnobarwnego. Ciekawe jest to, że otrzymywana z tego grzyba substancja już od lat siedemdziesiątych wspomaga leczenie raka żołądka i ostrej białaczki.

W marcu, jak w garncu. Tak, powtarzam się, ale znów zrobiło się biało i zimno. Może ma to swój urok, ale tęskno do zieleni i ciepła.

Położona z dala od zgiełku Polana Rynias – oaza ciszy i spokoju.

Od tygodnia pozamykane są przejścia graniczne. Z powodu koronawirusa najbliższy wjazd do Polski to Chyżne. Jeszcze kilka dni temu swobodnie jeździłem tędy raz w jedną, raz w drugą stronę. Teraz trudno nie wzruszyć się widząc szczelną polsko-słowacką blokadę. Oni boją się nas, my ich. Smutne.

Kolejny dzień siedzenia w domu. Od pracy zdalnej też trzeba sobie zrobić chwilę odpoczynku. W karmniku właśnie wylądowały dwie garści pyszności dla naszych małych, latających przyjaciół. Pierwsza kontrolnie zjawiła się sikorka bogatka.

W pogotowiu już czeka czerwonomordy szczygieł. Razem z bogatką rozpoczynają piękną audycję ptasiego radia wzywając innych do karmnikowego „szwedzkiego stołu”.

Zwabiony śpiewem kolegów pojawia się również dzięcioł. Ale on dziś ma ochotę na mniej wegańską potrawę i próbuje wystukać sobie coś mięsnego z pobliskiego drzewa.

A w krzakach nieśmiało czai się kos. Ponoć inne ptaki śmieją się z niego, że tak dziwnie śpiewa. Zazdroszczą mu i tyle. A on nawet potrafi zasłyszany sygnał karetki pogotowia czy dzwonka telefonu odtworzyć.
Ok, koniec oglądania ptaszków. Do pracy 🙂

Do Niedzieli Palmowej niespełna dwa tygodnie. Ale w tym roku baziowych palemek święcić nie będziemy. Właśnie zaostrzono przepisy i z powodu zagrożenia epidemicznego ograniczono ilość wiernych w kościele do 5 osób.

Do kaczek na ludźmierskich stawach hodowanych też już dotarły nowe obostrzenia. Spacery tylko w dwójkę i to z odpowiednim odstępem.

Niewielkie polsko-słowackie przejście graniczne pomiędzy Łapszanką a Osturnią też strzeżone. Wprawdzie przez jednego strażnika, ale jednak.

Takich obostrzeń nie pamiętają już najstarsi górale – zamknięte są również Tatry. I to już od dwóch tygodni. Powoli przyzwyczajamy się do nowej rzeczywistości. Szlak na Rusinową Polanę i Wiktorówki

Pod nogami rośnie nam kolejna oznaka wiosny – boże liczko, czyli podbiał pospolity. Piękny, jaskrawożółty kwiat to dla wielu bardzo cenny surowiec lekarski, stosowany już dawno temu np. przez Hipokratesa.

Kłęby skrzeku żabiego w krystalicznie czystej Białce. Ino patrzeć, jak zaroi się od kijanek.

Kolejna granica zaparta na amen. Tak się przyzwyczaiłem do otwartych przejść, że teraz brakuje tej swobody przemieszczania. I tęskno do podróży. Ale cóż, to dla naszego dobra.

Znów biało. Od rana kurzy konkretnie. Już by sobie ta Królowa Śniegu dała spokój i poszła gdzie indziej, bo my czekamy na Panią Wiosnę.

Przyleciały już kilka dni temu, ale nie mogłem ich wcześniej znaleźć. Namierzyłem je dopiero w Nowym Targu podczas wspólnej budowy i remontu gniazda. Jakie to piękne, że tak sobie razem pomagają przy każdej gałązce.
To był wyjątkowo trudny miesiąc, który z powodu koronawirusa zapamiętamy do końca życia, a skutki pandemii będziemy odczuwać latami. Jeszcze na początku marca prawie nikt w Polsce nie przejmował się wirusem z dalekich Chin. Na koniec miesiąca liczba zakażonych na całym świecie zbliża się do miliona, z czego ponad 40 tys osób zmarło. Ale nie zapominajmy, że poza wirusem życie toczy się nadal. Radość z małych rzeczy niech rozproszy strach i złe myśli.