Ani się obejrzeliśmy, a maj przeleciał. Na szczęście zostało kilka zdjęć, na których starałem się złapać ulotne chwile. Miłego oglądania!

Przydrożne mokradło otoczone jest przez winniczki, które powoli targają na plecach swoje domki z miejsca na miejsce. W sumie to tacy troszkę kamperowcy 🙂

W potoku Krośnica pojawiły się nowe znaki – chyba dla motorowodniaków albo pstrągów.

Po całym dniu deszczu niebo wreszcie rozchyliło się, a na nim piękny księżyc.

Kolejny dzień pod znakiem deszczu. Widok z Przełęczy Knurowskiej na Jezioro Czorsztyńskie.

Przejście graniczne Jurgów-Podspady nadal zamknięte. Ale już nie ma tak silnej obstawy, jak jeszcze kilka tygodni temu. Stały tu służby obu państw i do tego wyposażone w długą broń.

Majestatyczny Nowy Wierch w paśmie Tatr Bielskich – najbardziej wysuniętych na północ tatrzańskich szczytów.

Majówka minęła w deszczu. A po majówce mamy… śnieg.

Magiczne i mroczne miejsce. Tu Jaworowy Potok łączy się z Białką.

Na czatach. Albo w oczekiwaniu na obiad?

Wiosenny widok z Przełęczy Knurowskiej na Tatry.

Tak oklepany obrazek, że zawsze mam wyrzuty sumienia, że znów pstrykam tu zdjęcie. Z drugiej strony ten widok ma coś w sobie. Zapora na Jeziorze Czorsztyńskim i Zamek Dunajec.

Zwiedzamy okolice Zakopanego i przygotowujemy opis trasy nr 10. Właśnie jesteśmy na Prędówce.

Widok na Tatry i domy na Wierchu Spiskim w Bukowinie Tatrzańskiej.

Nie nam się na drzewach i nie wiem, czy to kwitnie jabłoń, czy wiśnia. Wiem jednak, że śnieg leżący na kwiatach i temperatura niewiele sięgająca powyżej 2 kresek na plusie to nie są dobre warunki do rozwoju owoców.

Ponoć kiedy krowy jedzą śnieżną trawę, to zamiast mleka mamy lody śmietankowe 🙂

Czyżby to szpak? Chyba tak. Piękny ptak 🙂

Leje, pada, dżdży. Cieszą się roślinki. Motocykliści zdecydowanie mniej.

A wieczorem zachodzi słońce i znikają chmury. To chyba tak na złość, żebyśmy nie jeździli na motocyklach.

Od rana znów deszcz. To na pewno jakiś spisek tych, którzy nie lubią motocykli 🙂 Jadę przez opustoszałą, mokrą Gubałówkę. Żywej duszy nie ma. Krople deszczu leniwie stukają o puste stoliki czekające na turystów, którzy z powodu pandemii nie wiadomo, kiedy przyjadą.

Słońce! Nad Białym Dunajcem juhas przepędza kierdel owiec, które wyraźnie cieszę się, że nie pada im już po futerku.

Częsty widok na nowotarskim niebie. Holownik o śmiesznie brzmiącym oznaczeniu SP-OKO właśnie wynosi na linie kolejny szybowiec.

O! Dawno ich tu nie było. Pandemiczne rozluźnienie pozwoliło na uprawianie sportu, więc na Białce od razu pojawili się kajakarze. Spływ rozpoczynają w miejscu połączenia Białki z Jaworowym Potokiem, a kończą koło urzędu gminy w Bukowinie Tatrzańskiej.

Milejnijny krzyż na Litwince w kolorach wiosny.

Nie bardzo wiem, co to za roślinka, ale wygląda pięknie 🙂 Rośnie nad Białką. Wujek Google podpowiada, że to chyba nawłoć kanadyjska zwana w Polsce „Drzewkiem Matki Bożej”.

Cisza i spokój nad jeziorem. Jeszcze brak turystów, a i tak nie wiadomo, czy w ogóle przyjadą.

Z zarośli nerwowo wygląda czapla siwa. Jej zachowanie wyraźnie wskazuje, że pilnuje czegoś ważnego. No pewnie, że to jajka! Przecież jest wiosna! Dam jej spokój, jadę gdzieś dalej zerknąć na okolicę z góry.

Piękne okolice ruin zamku w Czorsztynie. Dalej widać zamek Dunajec, a w oddali tatrzańskie szczyty. W takich momentach nie mam wątpliwości, że mieszkam w najpiękniejszym miejscu w Polsce.

Świetlny i świetny spektakl chmurno-słoneczny.

Przydrożna kapliczka w drodze na Rusiński Wierch.

Siedzę sobie na Przełączce pod Ostryszem i przygotowuję opis nowej miejscówki. A tu coś bzyczy i bzyczy. To pracowita pani pszczółka (albo pan pszczółek)

Ku Tatrom.

Daszek nad Tatrami Bielskimi.

Gniazdo dobrze zelektryfikowane.

Klimatycznie 🙂

Cmentarz żydowski w Nowym Targu.

Na dole wszystko rozkwita wiosennie, a na niebie burzowo.

Uwielbiam z aparatem odwiedzać szałasy na polanie Podokólne. Nikną w oczach. Za kilka lat pozostaną tylko te zdjęcia.

Niesamowita i tajemnicza kapliczka w Jurgowie, nieopodal stacji narciarskiej. Na starym, uschniętym drzewie, z misternymi zdobieniami. Ciekaw jestem jej historii. Muszę podpytać mieszkańców.

Deszczowo od rana. Na ułamek sekundy, no, może kilka minut, przejaśnia się i ujmuje soczystością zieleni.

Pada, nie pada, samo się nie wydoi.

Jedna z tych charakterystycznych w rejonie Spisza kapliczek w elewacji budynków.

Uwielbiam ten dom. Zawsze, jak tu przejeżdżam, muszę cyknąć zdjęcie. Dookoła same nowoczesne domy. Tylko ten piękny rodzynek został z dawnych lat.

Ulew ciąg dalszy. Chwilowy przebłysk daje nadzieję. Może nie aż na piękną pogodę, ale przynajmniej na fajne zdjęcie.

Stoi przy drodze na jednej nodze? – to pamiętne hasło z dzieciństwa, choć z czasem różne padały odpowiedzi na to pytanie 🙂 A chodziło zawsze tylko o bociana.

Miesiąc kończy piękny zachód słońca, który dopada mnie w okolicach Sądla.